Wieści z trasy w formie listu od człowieka zwanego „Dziku”, który na weekend dołączył do marszu
Właśnie próbuję dojść do siebie :) . Ciężko się odnaleźć w pracy bo weekend był dla mnie magiczny. Wspominałem, że od początku mi się ta akcja spodobała ale teraz jestem po prostu pełen podziwu dla nich.<br><br>
Pokrótce wyglądało to tak, że dołączyłem do chłopaków w Śląskim Domu w piątek wieczorem. Rano weszliśmy (lekkim sprintem ;) na Śnieżkę (tak na marginesie - najwyższy szczyt Czech), a potem cały czas grzbietem Karkonoszy do Przełęczy Okraj. Po drodze dołączyła do nas koleżanka Madzia. Na Okraju Marka zaczepiła sympatyczna kobieta i zapytała ile jeszcze zostało km bo ona jest z Gdyni i pamięta jak tamtędy przechodzili. Miłe to było! Od Okraju szliśmy dalej szlakiem wzdłuż granicy aż do przejścia granicznego w Lubawce. Ostatnie kilometry to było przedzieranie się przez błota i gęste krzaki. W centrum Lubawki ugościł nas Proboszcz tamtejszej plebanii. Dzięki niemu chłopaki uzupełnili energię na kolejne dni. Bardzo miłe było też to, że w niedzielę ich akcja została całkiem fajnie przedstawiona na kolejnych mszach przez księży z ambony.